Agniejkowe Klimaty to podróż w głąb mojego życia, życia które tak naprawdę się zaczyna, o jakim marzyłam i za jakim tęskniłam. Stworzyłam swoje Klimaty, odnalazłam szczęście, przestałam marzyć i wzięłam się za ich urzeczywistnianie! Światłem mojej podróży jest Piotr dzięki, któremu złapałam wiatr w żagle. Nie mogę zapewnić Was jak długa będzie ta podróż, w jakie miejsca dotrzemy, co zobaczycie i czy pogoda zawsze dopisze. Świadomi bądź mniej świadomi staniecie się towarzyszami mojej podróży.

sobota, 23 lutego 2013

Biało wszędzie, zimno wszędzie!




Dziś sentymentalnie.
Pozaglądałam, poczytałam i skromnie ujmując w blogowym świecie aż kipi od przygotowań do zbliżającej się wiosny. Choć zima nie chce ustąpić i sypie śniegiem to    w Waszych pięknych domach widnieją już dekoracje na powitanie wiosny.
Piękne kwiaty w wazonach, pastelowe ceramiczne naczynia zagościły już na Waszych stołach a u niektórych zające  kicają nerwowo machając uszami, wyczekują upragnionych Świąt Wielkiej Nocy. A u mnie......? Biel i len zadomowił się na dobre
i trzymają sztamę z Białą Panią za oknem.
 
 
 
 
Gdzie by nie spojrzeć wszędzie biało. Lubię zimę tylko wtedy kiedy jeżdżę na snowboardzie z dala od domu   i kiedy otulona kocem trzymając herbatkę z imbirem     
i sokiem malinowym podziwiam jej uroki zza okna.
 
 
 
Pisząc komentarz pod zdjęciem Pana Bałwana, którego ulepiła Nasza koleżanka dla swojego synka zadumałam się. Boże kiedy to ja lepiłam tego ,,Śnieżnego Gościa.''
Wieki temu ! Nie przyszło mi na myśl aby móc tę czynność kiedykolwiek powtórzyć.     
Z wiekiem wyrastamy co można zauważyć choćby w tym przypadku. Czynności i zachowania które tyle wnosiły w nasze życie pozostają tylko wspomnieniami. Jako mała dziewczynka uwielbiałam śnieg i wszystkie zabawy związane z nim. Podskakiwałam ochoczo ubrana w czerwony kombinezon z warkoczykami zaplecionymi przez Mamę ciągnąc niebieskie sanki całe z metalu i nie straszny był mi mróz i wiatr.

 
 
I oto cała ja uwieczniona na zdjęciu.
Z opowiadań Mamy pamiętam, że najważniejsze było założenie korali zabranych mojej lalce Małgosi.
Musiały być! inaczej Pan fotograf nie zrobiłby tej fotografii :-)


 
 
Dobrze tak przenieś się w czasie, zamykając oczy zobaczyć swój pokój z lat dziecinnych a w nim siebie. To tylko chwila. Dzięki niej jak wiele dobrego powróci. Ulotna niczym płatek śniegu a ile wniesie do naszego serca! Właśnie, święte słowa. Kończę aby móc powspominać dalej z mamą tym razem telefonicznie.
 
Czy Wy też czasami macie chwilkę zadumy i odbywacie podróż do lat z przeszłości?
 
Pozdrawiam zimowo w sobotni wieczór:)
 
 

niedziela, 17 lutego 2013

Czarno na białym.




To, że jestem szperaczem zawodowym i charakterek mam nie od parady pisałam już wcześniej. Więc dziś szybciutko i na temat. Razu pewnego  wypatrzyłam na jednej z internetowych aukcji parę listewek w ilości 8 sztuk. Gdy okazało się, że zostałam ich właścicielką strasznie się ucieszyłam. Nie zastanawiając się długo szybciutko odpisałam sprzedającemu, że zmieniam adres na który ma wysłać listewki a to dlatego, iż następnego dnia wyruszałam w podróż do rodzinnego miasta które zwie się Konin na cały tydzień! Pomyślcie ile szczęśliwości; obiadki domowe i nie tylko myślę o wszystkich innych grzesznych rzeczach w postaci cukierasów, ciasteczek i żelków bo właśnie to wszystko zawsze na mnie czeka. Gdy tylko przekraczam próg, Rodzice zasypują mnie wszystkim na raz! I właśnie na dodatek przyjdzie moja przesyłka. I przyszła. Tato wręczył mi paczuszkę osobiście:) Po rozpakowaniu Rodzice uznali, że   to cudaki (wyrzucone listeweczki z koperty na stół kuchenny wyglądały dość dziwnie). Pokrótce opowiedziałam co z nimi zrobię. Mama znając moje pomysły uznała, że będzie ładnie. Nie zastanawiając się długo wrzuciłam do plecaka paczkę z zwartością. Do szczęścia nie brakowało mi już niczego....myśląc niech czekają brązowe cudaki na wenę i lepsze czasy!!!
Po powrocie Piotr postarał się o klej do drewna. Pobieliłam listeweczki, polakierowałam lakierem w sprayu i zaczęło się rozmyślanie. Był okres przedświąteczny i rameczki stały się durnostojkami, których i tak było za dużo w naszym małym mieszkanku. Patrzyłam, patrzyłam i nie do końca byłam zadowolona.
Świąteczny czas szybko minął i rameczki zmieniły szatę. Pasowałoby abyście zobaczyły je w  moim pierwszym poście ,,Nieśmiało i świątecznie''. Tak jednak się nie stało, widocznie uznałam, że nie są dość ładne. Teraz jestem usatysfakcjonowana, obiecuję już nic nie zmieniać.





Mam zamysł zawieszenia ich nad łóżkiem sypialnianym gdzie ozdobią ścianę. Monogramy naszych imion znajdą się po ulubionej stronie naszego miejsca w łóżku.
Pozdrawiam i zmykam na nietypowo niedzielną zupę.
Piotr dziś nie gotował rosółka. Miejsce kuchenne zajęłam dzisiaj ja!. Dziś serwuję zupę serowo - cebulową!

Ps.:   Różu na policzki dziś nie nakładam! Promienieję z dumy.
       Pąsy same malują się na mojej twarzy hi, hi:)  ...............aaaaaa i bohater dzisiejszego  posta w pierwotnej wersji.






A Wam jak upływa niedzielny czas?. Jakie macie plany na dziś? Czy w Waszych domach unosi się zapach typowo niedzielnego obiadu?. Pozdrawiam i do miłego:)




 

środa, 13 lutego 2013

Guzikowa wariacja wiadomo z jakiej okazji:)






 Ferrero Bruno

"Bajka o uczuciach"
 




Dawno, dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały
emocje, uczucia oraz ludzkie cechy takie jak:
Dobry Humor, Smutek, Mądrość, Duma;
a wszystkich razem łączyła Miłość.
Pewnego dnia mieszka
ńcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swe statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko Miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
 Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu Miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podp
łynęł
o Bogactwo na swoim luksusowym jachcie.
Mi
łość zapytał
a:
-Bogactwo, czy mo
żesz mnie uratować
?
-Niestety nie. Pok
ład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tu miejsca dla ciebie. – odpowiedziało Bogactwo.
Druga przyp
łynęł
a Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
-Duma zabierz mnie ze sob
ą! poprosiła Miłość
.
-Niestety nie mog
ę cię wziąć. Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć. odpowiedziała Duma i z dumą podniosła swe piękne żagle.
Na zbutwia
łej łódce płynął
Smutek.
-Smutku zabierz mnie ze sob
ą poprosiła Miłość
.
-Och Mi
łość, ja jestem tak strasznie smutny, że chce pozostać sam
odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry Humor przep
łynął obok Miłości nie zauważając jej,
bo był tak rozbawiony, ze nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawa
ło się, ze Miłość zginie na zawsze w głębinach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
-Chod
ź, zabiorę cię ze sobą powiedział
nieznajomy starzec.
Mi
łość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała dowiedzieć się kim on jest, ten tajemniczy starzec.
 Zwróciła się o pomoc do Wiedzy.
-Powiedz mi prosz
ę kto mnie uratował
?
-To by
ł Czas. odpowiedział
a Wiedza.
Czas? – zdziwi
ła się Miłość. Dlaczego Czas mi pomógł
?
-Tylko Czas rozumie jak wa
żnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
  odrzekła Wiedza.


 



 
Ps.:........... a tak ode mnie dla Wszystkich którzy kochają, są kochani, czekają na uczucie i chcą obdarować miłością! 
 
 
 
 

sobota, 9 lutego 2013

Śniadaniowy Gość u Agniejki i Piotra...



Witajcie! Post powstaje z wielkiej szczęśliwości jaka pojawiła się od niedawna na mojej twarzy. To właśnie dzięki wywiadowi udzielonemu na który przypadkiem natrafiłam w tv dowiedziałam się , iż mój ulubiony serial długo wyczekiwany powraca!!!
,,Przepis na życie '' i jego aktorzy już niedługo zagoszczą na ekranie i będą mnie bawili do łez i napawali jeszcze większym optymizmem do wielu aspektów mojego życia:).
Z tej właśnie to okazji wyskoczyłam z łóżka niczym gazela i dałam nura do kuchni wykrzykując WYCZARUJĘ KOCHANIE DZIŚ ŚNIADANIE Z JERZYM KNAPPE! Piotr orzywawszy się pokazał szereg białych zębów i wyszeptał, że nie będzie stawał do boju 
z takim Mistrzem jak Knappe i dziś jego wkład w śniadanie to ubranie mnie w fartuszek kuchenny i tyle.
Cóż za poranek- istny obłęd. Jeden mężczyzna w kuchni, drugi mężczyzna w łóżku! Na dodatek blondyn gotujący, brunet kochający!!! Więc chwalę się a co mi tam i szybciutko zdradzam przepis tego co powstało dziś w moim królestwie bo właśnie tam pobudzam wszystkie zmysły- czyli w kuchni! Dziś powstały amerykańskie nalęśniki, aby je zrobić musicie znaleźć:




Gdy odnajdziecie się w labiryntach i schowkach Waszej kuchni i przygotujecie wszystkie składniki zacznijcie od  oddzielania żółtek od białek. Po skończeniu dodajcie mąkę, proszek do pieczenia i mleko, po czym weźcie machinę do ręki i zmiksujcie składniki na gładkie ciasto. Gotowe? Możecie zająć się białkami. Trzeba ubić je z dodatkiem soli i delikatnie wymieszać z ciastem. Powstanie lekka masa niczym obłoczek:). Rozkazać gdy ma się oczywiście pomagiera pod ręką aby rozgrzał patelnię. Następnie wlejcie porcję ciasta wielkości dłoni. Kiedy brzegi ciasta zaczną przypominać ciało muskularnego Mulata przełóżcie placuszek na druga stronę i  wyczekujcie tego samego efektu. Po skończonych doznaniach emocjonalno-estetycznych zdejmijcie naleśnik na talerz. Aby nie było tak łatwo czynność powtórzcie, aż do wyczerpania ciasta!Dzieło polejcie jogurtem naturalnym jako dodatek, i już! Pyszności!!!!!

Ps.: do ciasta dodałam parę kropel olejku migdałowego i oczywiście cukier puder też miał swój udział.

Fiku- miku wyczarowane naleśniki znalazły się na talerzyku.
Istna magia i niebo w gę.....e!




Smacznym akcentem zaczynam dzień i przedstawiam ,, kolegę po fachu''. Zaprzyjaźnijcie się z Nim to fajny gość a przede wszystkim przepisy ma rewelacyjne!!!





Gdy skończyłam naleśnikową wariację, Knappe uścisnął moją dłoń i zaprosił mnie do stołu.

Ps.:  bardzo cieszę się, że nie powiedział: ODDAJ FARTUCHA!

Pozdrawiam,
usatysfakcjonowana Agniejka:)