Agniejkowe Klimaty to podróż w głąb mojego życia, życia które tak naprawdę się zaczyna, o jakim marzyłam i za jakim tęskniłam. Stworzyłam swoje Klimaty, odnalazłam szczęście, przestałam marzyć i wzięłam się za ich urzeczywistnianie! Światłem mojej podróży jest Piotr dzięki, któremu złapałam wiatr w żagle. Nie mogę zapewnić Was jak długa będzie ta podróż, w jakie miejsca dotrzemy, co zobaczycie i czy pogoda zawsze dopisze. Świadomi bądź mniej świadomi staniecie się towarzyszami mojej podróży.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Już wiem!

 
 
Przyszedł listopad a z nim przemyślenia.
Nad tymi co odeszli, których nie ma wśród nas. O tych co zostali i tych którzy są już tylko wspomnieniem. Myślę jak to kiedyś było gdy ja  jako mała dziewczynka jechałam z Rodzicami w odwiedziny  na groby bliskich.  Spotykałam mnóstwo Rodziny tej bliskiej i tej odległej. Pamiętam jak konkurowałam z kuzynostwem kto więcej zapali zniczy i komu mama kupiła ładniejsze kozaczki i odświętne ubranie.
Całymi Rodzinami zasiadało się do wspólnego obiadu u Cioci Bożeny i po wspólnym posiłku słuchało się historii moich Cioć, Dziadka, Wujków jak to oni byli młodzi.
U mnie w rodzinie padały historie przeróżne. Dorośli opowiadali o duchach  swoich bliskich, o tym jak niejednokrotnie czuli ich obecność itp., .itd. Teraz gdy już jestem dorosła inaczej spędzam Święto Zmarłych. Przyznam, iż w tym roku w ogóle nie spędzam. W tym roku całym sercem i myślami jestem z moim Tatą. Czasem koleje losu w naszym życiu zapętlają się. Walczymy z przeciwnościami, jesteśmy źli na los a nawet czasem wydaje się nam że stoimy w miejscu. I właśnie tak było ze mną do tej pory. Od przeprowadzki do Łodzi żyłam w przeświadczeniu, iż nic takiego szczególnego nie osiągnęłam.  Ale teraz na dniach życie dało mi odpowiedź. Dlaczego akurat Łódź?. Dlaczego praca to tu, to tam?. Dlaczego praca, raz to w jednym szpitalu, raz w drugim?, skoro mam duszę o wiele barwniejszą niż kolor białego fartucha. Nie, nie moi mili ja pracowałam zawsze w administracji! Teraz już wiem! Teraz znam odpowiedź!!!. Po to aby móc i pomóc  mojemu Tacie. Aby móc uratować jemu życie, tak jak wiele lat temu On uratował mnie......Bo obydwoje siebie wybraliśmy!
 A historia zaczęła się tak.......Tata może nie tak wiekowy bo 64 latek jak to przystało na emeryta, uwielbiający buszować po wszystkich kanałach telewizyjnych w ciepłych kapciach w fotelu natrafił kiedyś na program aby się badać. Badanie  typowo dla facetów bo prostaty. Podczas tego badania głowica usg powędrowała nieco wyżej  i całkowicie przez przypadek odkryto u mojego Taty wieeeelkiego tętniaka aorty brzusznej. A los na dodatek tak chciał, iż w dniu badania wzięłam wolne i nie mając zielonego pojęcia że sprawy przybiorą takie zakończenie przyjechałam na weekend do Rodziców.  Pod wieczór dopadła nas wszystkich ta smutna wiadomość. Z racji tego, iż mam wiele kolegów, koleżanek w sferze medycznej, na myśl przyszła mi tylko jedna osoba Ania W. Znamy się może niedługo ale poruszyła dla mnie niebo i ziemię. Udała się do wspaniałego dr Piotra Korżyka  a ten już wszystkim się zajął. To dzięki niemu mój Tata miał taką szybką diagnozę oraz taką wspaniałą opiekę. Anna jest ode mnie trochę starsza ale gdy miałyśmy okazję pracować razem czasem, zachowywałyśmy się jak dwie nastolatki. A nasza przekochana i przemiła Jolka Z. patrzyła na nas z zza swoich okularów nieraz kręcąc głową, co one tak wiecznie, głupie chichoczą. Nasze gesty i mimika twarzy niejednokrotnie były wyrażane w tym samym czasie. Mrugnięcie oka, czy to mojej szefowej czy moje, mówiło wiele a słowa były całkowicie zbyteczne. Fajny to był czas, nasze drogi się rozeszły ale My o sobie nie zapominamy. Teraz wiem już dlaczego tak się stało, dlaczego jestem w Łodzi! Dlatego aby po łańcuszku ludzi którzy przewinęli się przez moje życie mogłam dotrzeć do osób tych, które w tych dniach mi pomagają. 
Dzisiejszy dzień był dniem operacji. Od wczesnych godzin rannych czekałam na pomyślne jej zakończenie. Strach, który przeszywał moją głowę na przemian ze łzami  które były moim przekleństwem starał się powoli złamać moją psychikę. Nic nie widziałam, i nic nie słyszałam! Patrzyłam tylko na komunikat na drzwiach WEJŚCIE ZABRONIONE. To te,  światła na foto.




 I stało się......drzwi uchyliła Pani Marzenka uśmiechając się i oznajmiając: już jest po, idź na kawkę bo to jeszcze chwilkę potrwa.Tata jest cały i zdrów, operacja przebiegła pomyślnie.  W duszy dziękuję Wszystkim, którzy wspierali mnie od rana. Ani Ś.,  oraz przecudownej pielęgniarce Pani  Marzence G. , która co róż wychodziła z zabiegu informując mnie na jakim etapie są starania lekarzy. Wszystkim lekarzom, biorącym udział podczas operacji oraz Wszystkim pielęgniarkom. Szczególne podziękowania dla dr Masłowskiego, oraz dr Kazanka, za to że dali szansę  aby mój Tato mógł żyć bez bomby zegarowej, która chciała mi go zabrać!

Aniu oraz dr Piotrze K. z całego serca dziękuję Wam za wszystko!!!












 

4 komentarze:

  1. Życzę dużo zdrówka dla Taty. Cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Życiem nie rządzą przypadki.....wszystko jest PO COŚ! zdrowia dla taty......pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że wszystko idzie ku dobremu, zdrówka dla taty! Dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
  4. Również dołączam się do życzeń zdrówka dla twojego taty

    OdpowiedzUsuń