Podtrzymując tytułowe stwierdzenie spakowałam walizkę i z sentymentem czekam na przyszłoroczny czas grillowania.
Tym bardziej jest mi żal, bo na balkon tak długo czekałam. Parę rzeczy szczęśliwie złożyło się na tę okoliczność. To właśnie one sprawiły, że mogłam sobie pozwolić na balkonowe grillowanie.! Pierwszy przyczynił się do tego brak sąsiadów obok. Następnie mieszkanie jest szczytowe i na dodatek na samej górze bo na V piętrze. Dzięki temu całemu zbiegowi okoliczności sprzyjających, mogłam nabyć grill i cieszyć się ową czynnością związana z nim do woli.
W każdym bądź razie skarg nie było, a za każdym razem jedzenia było do woli. I co najważniejsze, przewidziana była łapówka dla tego- kto zapuka i poskarży się na moje poczynania:-).
No cóż........ wszystko co dobre, szybko się kończy...
I tym smacznym akcentem kończę moje opowiastki, zaczynając
smakowito-degustacyjny weekend!
Pozdrawiam:-) A.
Ojej..... Smakowitości!
OdpowiedzUsuńGdybyś była moją sąsiadką, to przy każdym grillowaniu przychodziłabym na skargę (od razu z duuuużym talerzem! hihi!)
Hi hi hi całe szczęście , że nikt nie narzekał , mogliście cieszyć się pysznościami, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak, z grillem czas się pożegnać...;-(
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia jakie apetyczne... Mniam!
Bardzo piękne te Twoje Agniejkowe klimaty, bardzo :)))
OdpowiedzUsuń